100 Lat Harcerstwa 100 Lat Harcerstwa
2632
BLOG

„MURY” Z RAVENSBRÜCK

100 Lat Harcerstwa 100 Lat Harcerstwa Rozmaitości Obserwuj notkę 10

Łagodny krajobraz Meklemburgii. Tysiąc lat temu mieszkały tutaj słowiańskie plemiona Obodrytów. W 1939 roku Meklemburgia to były pozornie ciche miasta i miasteczka. Takie jak Ravensbrück leżące 85 kilometrów na północ od Berlina, niedaleko Fürstenberga i majątku H.Himmlera. Centrum III Rzeszy. Na początku 1939 roku Niemcy zbudowali tutaj obóz koncentracyjny dla kobiet. Największy. W marcu przybył pierwszy transport niemieckich kobiet. Przez sześć lat przez piekło tego obozu przeszło 130 tysięcy więźniarek wielu narodowości; w tym było 30 tysięcy Polek. Było ich dużo więcej niż mogły pomieścić obozowe baraki.

Kolejne transporty szły w kolumnach ulicą, na którą wybiegały niemieckie dzieci krzyczące za uwięzionymi, a dorośli obrzucali je wyzwiskami, kamieniami, opluwali i popychali w potwornym zgiełku. Za bramą był terror i poniżenie, skrajna nędza i głód, egzekucje i śmierć, choroby i mordercza praca, brak snu, apatia i depresja.

Drużyna harcerek

Na dnie człowieczeństwa w bloku XV, w listopadzie 1941 roku, spotkały się: podharcmistrzyni Józefa Kantor – nauczycielka z Szopienic i członkini komendy Śląskiej Chorągwi Harcerek, harcmistrzyni Zofia Janczy – hufcowa z Nowego Sącza, podharcmistrzyni Maria Rydarowska- hufcowa z Gorlic. Potem doszła jeszcze podharcmiustrzyni Aniela Wideł – nauczycielka i hufcowa z Bielska. Postanowiły stworzyć drużynę harcerek, która miała przeciwstawić się całemu obozowemu złu. Miała otoczyć murem kobiety żyjące za obozowymi drutami, murem broniącym przed zatratą człowieczeństwa.

Udało im się skontaktować z wieloma harcerkami. Do niektórych docierały przypadkiem. Często rozpoznawały je po zachowaniach, postawie, pomocy innym, pogodzie ducha, odwadze. Tak powstała drużyna „Mury”, przez którą przeszły 102 harcerki działające w 7 zastępach.

Skoro drużyna to „Mury” to zastępy konsekwentnie przyjęły nazwy nawiązujące do nazwy drużyny: „Cegły”, „Cementy”, „Fundamenty”, ”Kamienie”, „Kielnie”, „Wody” i „Żwiry”.

Na progu otchłani

Trzy razy w ciągu dnia odbywał się apel. Najgorszy był wieczór. Liczenie i sprawdzanie więźniarek trwało wiele godzin, niezależnie od pogody i temperatury. Brak żywności atakował chorobami wycieńczone organizmy. Za przemycanie owoców można było trafić do bunkra. Jeżeli pozostawały odpadki chleba to Niemcy rzucali je do karmienia świń. Dla ludzi nie było. Na początku nie wszyscy wierzyli w medyczne eksperymenty; doświadczenia na więźniarkach nazywanych „królikach” były okrutne. Nie ma słów dla ich opisania. Lubelskie harcerki od stycznia 1943 roku do czerwca 1944 roku poprzez tajną korespondencję z rodzinami informowały o tym rząd w Londynie. Mordowano narodzone w obozie dzieci. Przerażający był czas kiedy do obozu przyjechali instruktorzy z Auschwitz – to oni uczyli personel z Ravesnbrück jak prowadzić selekcję więźniów. Potem nie wystarczał trzeci piec krematorium.

Człowiek w piekle

Wśród tego zwierzęcego świata było wiele jasnych świateł. Dla harcerek i dla tych, którym pomoc niosły „Mury” takimi były drużynowa Józefa Kantor i jej najbliższe współpracownice. Obok nich nauczycielki prowadzące tajne nauczanie. Marylka Plater nosiła wysoko głowę i swoje jasne loki. Marysia Kujawska prowadziła, wierząc w zwycięstwo Dobra nad Złem, kampanię o lepsze traktowanie chorych. Lekarka Zdenka Nedvedova-Nejedla cały czas uśmiechnięta pomagała wszystkim więźniarkom, bez względu na narodowość. Rosjanka z Paryża Maria Skobzoff kierowała Ukrainki i Rosjanki na drogę do Boga. Było jeszcze tysiące innych.

Wychowanie harcerskie w krainie śmierci

Jako swoje hasło drużyna przyjęła zdanie: „Trwaj i innym pomóż przetrwać”. Pamięć o tym, że jest Polska i są Polacy podkreślano przy wszystkich możliwych okazjach. 3 maja 1942 roku, dla przypomnienia święta Majowej Konstytucji, harcerki przypięły do pasiaków zielone listki. Przy okazji mogły policzyć jak jest ich wiele. Do obozu przemycono „Pana Tadeusza” i „Trylogię”. Z pocztówek powstał album „Piękna nasza Polska cała”. Trudno było opanować radość, kiedy po obozie rozeszła się wieść, że Polacy zdobyli Monte Cassino.

Regulamin obozowy zakazywał pomocy komukolwiek. Tymczasem harcerki stworzyły system odwrotny od zamierzonego. Imieninowym prezentem stała się pajdka chleba, wewnątrz której z margaryny i marmolady zrobiono białego orła na czerwonym tle. Na urodziny pojawił się tort z chleba z dekoracją przedstawiającą ognisko ze skórek chleba na leśnej polanie z marmolady.

Przetrwanie w obozie, podnoszenie głowy w czas upokorzenia było ciągłą pracą nad sobą. Taką rolę spełniła ankieta przeprowadzona i opracowana przez Urszulę Wińską zatytułowana „Jak zmieniłyśmy się w obozie?”.

Cisza i jesienny wiatr wiejący między barakami. Drużynowa mówi gawędę, której zakończeniem było wezwanie do ratowania dzieci. Na jej dłoni pojawił się krzyż harcerski. Słów przyrzeczenia nie przerwał nawet alarm lotniczy, mimo obowiązującego rozkazu powrotu do baraków w takim wypadku.

Na górnej pryczy w baraku spotykała się rada drużyny. Ustalała zadania, sposób odnajdywania harcerek, tworzenie zastępów. Już w pierwszym tygodniu powstały dwa zastępy. Do końca będzie ich siedem. Odbywały się zbiórki zastępów – w kuchni, w barakach, za barakami, na pryczach, w piwnicach, umywalniach, na mniej uczęszczanych obozowych ulicach. Wykorzystywany był rytm obozowego życia. Spotykała się też cała drużyna. Na takiej zbiórce nie pomijano raportu zastępowych, ćwiczeń sprawnościowych. Zdobywane były stopnie i sprawności. Czasem wszystko przerywał wrzask „blokowej”. Czasem trzeba było przerwać i kontynuować za kilka godzin, lub dni. Z zadań realizowanych przez zastępy zrodziła się nazwa drużyny. W wolne popołudnie odbył się bieg na stopnie harcerskie. Dwadzieścia pięć minut i cztery punkty, do których doprowadzały znaki patrolowe. Zadania: wywiad o nowym transporcie, wykonanie na piasku rysunku krzyża harcerskiego, pomoc innej więźniarce... Zdarzało się, że Józefa Kantor prowadząca w baraku zajęcia musiała uciekać przez małe okienko.

Przy różnych ważnych okazjach, zarówno patriotycznych jak harcerskich na pasiakach widać było zielone listki. Przy okazjach spotkań i zbiórek śpiewano pieśni harcerskie. Cicho, półgłosem, a czasem bezgłośnie. Niespodziewanie do obozu trafiła paczka ze sztandarem 13 Warszawskiej drużyny Harcerek im. M.Wocalewskiej. Stał się ich, „Murów”, sztandarem. Razem z nimi przetrwał obóz.

Wszędzie gdzie żyli Polacy nie zapominano o tym co będzie po wojnie. Harcerki wiedziały, że Polsce potrzebni będą ludzie wykształceni. Także ci zza obozowych drutów. Najpierw organizowano spontanicznie pogadanki i wykłady. Potem zrodziło się tajne nauczanie w czterech klasach gimnazjalnych. Na 80 arkusikach papieru toaletowego powstał podręcznik języka angielskiego. 12 zeszycików objął „Krótki zarys historii Polski”. Były materiały dydaktyczne i konspekty lekcji dla przyszłych nauczycielek. Była obozowa szkoła podstawowa, a z inicjatywy Józefy Kantor przeprowadzono kurs dla nauczycielek. Na zajęciach astronomii mapą było rozgwieżdżone niebo. Równania matematyczne kreśliło się na ziemi.

Otwarta brama

Dzięki interwencji księcia Folke Bernadotte i Szwedzkiego Czerwonego Krzyża tysiące kobiet uratowano wywożąc do Szwecji. Tam powstała drużyna harcerek „Wędrowne Ptaki”. 28.04.1945 odszedł ostatni transport. W prawdopodobnie zaminowanym obozie z ciężko chorymi więźniarkami pozostało kilka harcerek z „Murów”. Przetrwały…

 

hm. Wojciech Hausner

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości